„Zobaczysz jak fajnie
jest w ciąży” – mówili. „Wszyscy będą ustępować ci miejsca i przepuszczać w
kolejce. Nikt cię nie oszuka, a w warzywniaku dostaniesz najlepsze pomidory.
Poczujesz się jak królowa.” Ha! Ha!
Jasne, rozumiem, że kobiety w ciąży to nie święte krowy, a
cały świat nie musi się wokół nich kręcić. Ale bywa im naprawdę ciężko.
Dodatkowe kilogramy, bolący kręgosłup, spuchnięte nogi, itd. I przecież nie musimy
okazywać im wyjątkowych względów przez lata. To raptem kilka miesięcy, często
raz w całym życiu kobiety.
No cóż, mój czas, kiedy jestem ciężarówką, powoli dobiega
końca. Zgadnijcie, ile razy spotkałam się z jakąkolwiek uprzejmością? Raz. Tak.
Tylko jeden raz. Chcecie wiedzieć gdzie?
Na pewno nie w przychodniach. W państwowych wszyscy niczym Rejtan
na śmierć i życie bronią miejsca w kolejce własną piersią. W prywatnych drapieżne
korpo-harpie prędzej ci żyły kartą firmową podetną, niż przepuszczą na
badanie krwi. I dołożą jeszcze z liścia IPhonem w białym etui.
Zapomnij o urzędach, pocztach czy aptekach. Nawet jeśli wielkim
brzuchem oprzesz się o tabliczkę: „Kobiety w ciąży i z małymi dziećmi
obsługiwane są poza kolejnością”. I tak wszystkie głowy w moherowych beretach jak
pod wpływem magicznego magnesu będą odwracać się od ciebie na boki. By na
przykład po raz piąty przestudiować fascynujący plakat leku na hemoroidy.
Centra handlowe? Być może nawet w którymś z marketów
uszczęśliwiona dostrzeżesz kasę „Dla osób niepełnosprawnych i kobiet w ciąży”.
Zanim jednak się do niej dotoczysz, wepchnie się do niej przed tobą jakiś koleś
w gajerku. Z sushi, szparagami i winem w koszyku. W normalnej kolejce stać nie
może, bo jeszcze mu służbową beemkę gnoje z parkingu skroją. A zapytany na jaką
to niepełnosprawność cierpi, odpowie oburzony, że przecież nie będzie przy
każdej kasie głowy zadzierał, żeby sprawdzić, czy nie jest jakaś specjalna.
No to gdzie podziali się ostatni w Polsce dżentelmeni?
Otóż chodzą do Biedronki. Po piwo.
Nawet jeśli przy kasie stoją tylko z dwoma puszkami w ręku,
a kobieta w ciąży za nimi ma całkiem spory koszyk zakupów. Nawet jeśli koledzy
pod blokiem czekają. A co tam, kurde, zaczekają.
(wszystkie przykłady autentyczne)
Z okresu ciąży pamiętam szczególnie jedną "uprzejmość", a mianowicie utratę pracy uzasadnioną nieopłacalnością przedłużania umowy z osobą, która niedługo i tak zniknie na macierzyńskim;/ . .. ale żeby nie było tak pesymistycznie - bo to przecież Pozytywnik to oczywiście miałam przyjemność doświadczyć również sympatycznych zachowań. .. mieszkam w małym mieście więc nie miałam okazji przetestować uprzejmości pasażerów autobusów czy tramwajów. .. całą ciążę czułam się bardzo dobrze więc też nie musiałam prosić o szczególne względy w kolejce do lekarza, czy w sklepie.. . ale właśnie sytuacja w sklepie utkwiła mi w pamięci, a działo się to właśnie przed świętami. .. w markecie oczywiście tłumy... każdy pędzi w swoją stronę, nie zważając zbytnio na otoczenie.. . i nagle zbliża się do mnie Pan z wózkiem. .. z daleka jednak zauważył mój brzuszek, wyhamował i powolutku ominął mnie nieco większym łukiem stwierdzając z uśmiechem że przy Pani z brzuszkiem trzeba zachować szczególną ostrożność . .. niby drobiazg ale od razu cała wyprawa na zakupy stała się przyjemniejsza:)
OdpowiedzUsuńKwestie pracodawców, to niestety jeszcze zupełnie inna historia...
UsuńAle przynajmniej miałaś takie miłe zdarzenie :) Plus tego jest taki, że jak tak mało jest tych uprzejmych gestów, to się je zapamiętuje na długo :)
Mam za sobą dwie ciąże, raz ktoś ustąpił mi miejsce w tramwaju... Trzeciego dziecka już nie chcę. Z małymi dziećmi jest niestety tak samo nikt nie zwraca uwagi.
OdpowiedzUsuńI to jest też smutne - nie dość, że nie przepuszczą, to jeszcze krzywo spojrzą jak dziecko płacze. Cóż, trzeba liczyć na te ostatnie niedobitki dżentelmenów. Albo tylko na siebie.
Usuń