Pages

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Opowieść Wigilijna, czyli czy kłamstwo ma krótkie płetwy?




Pamiętam ten dzień doskonale. Pierwsza klasa podstawówki. Wróciłam ze szkoły i poszłam do łazienki umyć ręce przed obiadem. A tam w wannie pływa sobie żywa ryba. Normalnie szok.

Stanęłam jak zauroczona. A karp, jakby chciał mi coś powiedzieć, uniósł głowę nad powierzchnię wody z pyszczkiem otwartym w kółeczko. Zakochałam się od razu.

No i nie było mowy, żebym pozwoliła go zabić. Ryk na cały regulator i zasłanianie wanny własną chudziutką piersią. Rodzice próbowali perswazji, ale byłam niewzruszona. W końcu się poddali. I tata wpadł na genialny pomysł. Musicie wiedzieć, że wychowałam się na Mazurach. W niewielkim miasteczku tuż nad jeziorem. Tata wymyślił więc, że aby ocalić karpia, zaniesie go nad jezioro i wypuści do jednego z przerębli pozostawionych przez wędkarzy. Jak powiedział tak zrobił.

- Wiesz kochanie jaka ta rybka była szczęśliwa jak ją wypuszczałem? Aż zamachała mi na pożegnanie płetwą zanim zanurkowała.

Ja też byłam w siódmym niebie. Ale wieczorem zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia. Przeze mnie tata stracił pieniądze, za które kupił karpia. Nie mogłam zasnąć. W końcu, nie namyślając się wiele, wyciągnęłam z szafki swoją świnkę skarbonkę i wydłubałam z niej całe oszczędności. Było tego z dwie garści monet. Po cichu zakradłam się do przedpokoju, do marynarki taty, która wisiała na wieszaku. Wysypałam monety do kieszeni. I zadowolona poszłam spać.

Happy End. Kurtyna.

Jakieś dwadzieścia lat później na Wigilii u mamy, już jako wegetarianka z wieloletnim stażem, przypomniałam sobie tę historię.
- A pamiętasz mamo jak byłam mała i nie pozwoliłam zabić karpia na Święta? – zapytałam. „Aż tata musiał go wypuścić do jeziora.” chciałam dodać, ale mama uprzedziła mnie  z odpowiedzią.
- Oczywiście, że pamiętam. Płakałaś w łazience przez cały dzień. I za nic nie dałaś go ruszyć. Aż ojciec musiał odsprzedać go sąsiadowi.

Kłamstwo czasem na długie płetwy. 
Ale w końcu, prędzej czy później, wypłynie na wierzch przerębla. 
I trzaśnie cię nimi prosto w twarz.

1 komentarz: