Pages

wtorek, 26 listopada 2013

Czarodziejski pierścionek


Niewiele pamiętam z okresu bycia przedszkolakiem. Ale ze szczegółami mogę opisać jak spotkałam Świętego Mikołaja. No, prawie spotkałam…

Do Wigilii było jeszcze kilka dni. Po obiedzie bawiłam się grzecznie klockami w kąciku swojego pokoju. W pewnej chwili usłyszałam odgłos wycierania butów przed drzwiami mieszkania. Tata wrócił w pracy. Po chwili wsunął głowę do pokoju i z konspiracyjnym uśmiechem zapytał:
- Wiesz, kogo spotkałem na mieście?
- Nieeeeeeee?
- Świętego Mikołaja! Szedł sobie ulicą, więc powiedziałem mu „Dzień dobry”. A on, wyobraź sobie, dał mi prezent dla Mamy!

I wyciągnął z kieszeni marynarki małe tekturowe pudełko. Otworzył je i podał mi na dłoni. W środku był najpiękniejszy na świecie srebrny pierścionek. Duża, błyszcząca srebrna kulka, przymocowana czterema pręcikami do szerokiej obrączki. Jakby nosić lśniącą kulę ziemską na palcu. Prawdziwy czarodziejski pierścionek. Oniemiałam z zachwytu.

- Powiedział, że co prawda jeszcze kilka dni do Świąt, ale Mama była tak grzeczna w tym roku, że dostanie jeden z prezentów wcześniej.
I uradowany jak dziecko poszedł do Mamy do kuchni.

A ja, jak zaklęta długo siedziałam bez słowa. „Dlaczego, och dlaczego nie chciałam iść dzisiaj z Mamą na spacer?!”. I do końca życia zapamiętałam jedno.

Wszystko jest możliwe, jeśli tyko wyjdziesz z kąta!


PS. Wiele lat później Mama oddała mi zaczarowany pierścionek w prezencie (to ten na zdjęciu). A ja zamierzam przekazać go kiedyś swojej córce. Aby jak najdłużej wierzyła w Świętego Mikołaja.

1 komentarz: